Majdan był czymś znacznie ważniejszym niż tylko miejsce. Stał się symbolem. Ale zanim tak się stało, Majdan ewoluował. Rósł w ludziach przez całe lata. Za sprawą korupcji, niskich pensji, bezradności. Majdan był też czymś namacalnym. Miał swój smak, zapach, kolory i imiona. Wiele imion. Misza, Sergiej, Julia, Sasza. Smak gorącej herbaty z imbirem, cytryną i miodem. Zapach dymu, potu i gazu łzawiącego. Kolory sadzy, płomieni i setek flag powiewających ponad głowami tysięcy ludzi. To właśnie oni tworzyli to miejsce. Były jeszcze bezimienne Babuszki. Znosiły na do sztabu Majdanu jedzenie, ubrania. Przybywały z całej Ukrainy. Najdzielniejsze kobiety na świecie. Nawet Milicja nie wtrącała się w sprawy Babuszek. Były nietykalne.
To wszystko było jak pierwsza zwrotka „Murów” Jacka Kaczmarskiego. I właśnie taki Majdan chciałem fotografować. Tak widziałem centrum Kijowa w swoim obiektywie.
Dalej rzeczywistość okazała się inna. Ewolucja konfliktu toczyła się po obu stronach barykady. Milicja stała się brutalniejsza, więcej rannych, potem pierwsi zabici. To też chciałem fotografować. Każdy z nas chciał. By zwyczajnie dać świadectwo. Majdan„grał” drugą zwrotkę.
Z czasem pojawił się jeszcze jeden kolor. Był już wcześniej, ale teraz nabrał intensywności. To był kolor żelaza, hemoglobiny … krwi po prostu. To był początek trzeciej zwrotki. Gdy 20-go lutego padły strzały, byłem na miejscu. Byliśmy wszyscy. Polscy dziennikarze i fotoreporterzy. Przed naszymi oczami działa się zbrodnia. Jestem przekonany, że w tamtym momencie potrzeba dokumentowania osiągnęła apogeum. Przecież nie ma nic ponad ludzkie życie, a tamtego dnia ludzie ginęli wręcz maszynowo. Jak w jakieś fabryce śmierci rodem z nocnego koszmaru. To, co pamiętam z tamtych godzin to dziesiątki bezbronnych ludzi, ich śmierć obdarta z misterium oraz wręcz niewyobrażalna bezsilność. Migawka raz za razem wydawała swój charakterystyczny dźwięk. Kadrowanie, zdjęcie, walka z własnymi emocjami, zdjęcie. I tak przez godziny. Fotografie zapisywały się we wnętrznościach kolejnych kart pamięci. Później jakby nagle wszystko przyspieszyło. Ludzie już wiedzieli, że zwyciężyli. Przynajmniej na tamten moment. Nikt nie miał jeszcze pojęcia o tym, że wojna dopiero się zaczyna. Właśnie wtedy majdan stał się prawdziwym symbolem. Przypieczętowany krwią, zapamiętany w obiektywach, tekst murów zaczął się zmieniać. Był początkiem nieznanego.
Od wydarzeń na Majdanie niepodległości minął ponad rok. W mojej głowie wspomnienia z tamtych miesięcy wyryły się na zawsze. Tak, jak każde zdjęcie, które tam powstało. Obrazy, które będą przypominać o tym, że jako ludzie potrafimy być gorsi niż zwierzęta ale też poświęcić w imię wiary najdroższe co nam dano. Życie!